środa, 29 maja 2013

Do naszego ślubu pozostało 45 dni...

Tak twierdzi mój suwak na babińcowym forum... 45 dni, a nam jeszcze została 1/5 zaproszeń do rozdania, dwa spotkania w ramach nauk przedmałżeńskich, pierwsza przymiarka sukni ślubnej (mówią, że kiedyś musi być ten pierwszy raz), zamówienie garnituru ( trzeba szyć na miarę bo przyszły Małżonek chudy jak te szkapy co na polu się pasą ), obrączki będziemy odbierać w ostatniej chwili, buty w sumie też by się przydało mieć nim zawitam w salonie na przymiarkę ( ale uwaga są już zamówione )... i milion innych spraw, które powinny być dawno załatwione, ale czasu brakuje...
Kobiety marzą, aby ten najważniejszy dzień był idealny, dopięty na ostatni guzik... Niestety nasze życie to lawina zmian, które akurat musiały przypaść na okres przedślubny. Wcześniej wręcz nudziliśmy się w porównaniu do tego co teraz robimy. Często mając chwilkę wytchnienia (pędząc gdzieś spóźnieni samochodem) oddajemy się marzeniom - "Ale miło było kiedy w niedzielę mogliśmy wskoczyć na rowery i przejechać się ot tak do znajomych". A teraz cieszę się kiedy mogę przystopować na 10 minut i zjeść obiad... Cóż sami tego chcieliśmy. Łapiemy życie pełnymi garściami aż do kolejnej zmiany ;)