poniedziałek, 12 listopada 2012

Targi ślubne

Trochu poskaczę na osi czasu, gdyż sporo załatwiliśmy tuż po zaręczynach ( które według Facebooka były w 2010 roku, ja jedynie pamiętam, że 23 grudnia w naszą rocznicę, ale dobrze że "inni" wiedzą ;) ) ale na bieżąco dzieje się masa innych rzeczy, tych dobrych i tych złych... Ale na wszystko przyjdzie czas ;) Wczoraj postanowiliśmy wybrać się na Targi Ślubne ( tylko dlatego, że spontanicznie wzięłam udział w konkursie i pierwszy raz udało mi się coś wygrać, a było to podwójne zaproszenie właśnie na owe targi ). Jako, że mamy już salę, zespół, fotografa, sukienkę, prawie kościół ( prawie jest tu synonimem, że są mniejsze i większe problemy z tym związane) to zbytnio nie mieliśmy po co iść... Ale czemu by nie skorzystać, nawet jako zaciekawieni turyści, bo przecież już się taka okazja nie powtórzy ;) Tak więc pojechaliśmy przed obiadem zobaczyć jak takowe wydarzenia wyglądają. I w sumie skorzystaliśmy, bo wzięliśmy ulotki aut do wypożyczenia. Choć taka przyjemność będzie kosztowała ok. 800 zł, więc jeszcze musimy przemyśleć "za i przeciw". Ja jestem z ogółu na tak - bo przecież ślub, przynajmniej ten kościelny, jest w teorii tylko raz w życiu ;), a po drugiej stronie szali jest jeszcze większy argument - finanse... wystarczyłoby trochę dołożyć i byśmy mogli swoje auto pomalować i jechać nim do ślubu, bo jest najpiękniejsze, najcudowniejsze pod słońcem, bez którego w moim sercu byłaby drobna pustka ( kiedyś mieliśmy go sprzedawać, a ja przez trzy dni pogrążona byłam w smutku, wręcz rozpaczy i depresji, więc już nigdy więcej ten temat nie wypłynął;) ) Dalej przeszliśmy do budynku, gdzie powitały nas suknie ślubne. Obraliśmy kierunek zwiedzania i przeszliśmy od stoiska do stoiska, zbierając niepotrzebne wizytówki, ale przecież można poudawać skoro już tu przyszliśmy. Było kilku fotografów, kamerzystów, pani piekąca ciasta, zespół muzyczny, salon sukienek ślubnych, salon kosmetyczny i stoisko banku oferujące polisy ubezpieczeniowe... I tu w końcu skorzystaliśmy, a dokładnie z ankiety, gdzie trzeba było wymyślić hasło reklamowe być stanąć do walki o wycieczkę ;) Tylko,że ani ja ani mój narzeczony hasłami reklamowymi na prawo i lewo nie rzucamy, więc nie liczymy od razu na zajęcie pierwszego miejsca... może chociaż jakaś nagroda pocieszenia w postaci rabatu na polisę bądź niezbyt częste nękanie telefoniczne? ;) Tak więc zrobiliśmy rundkę myśląc w tym czasie jakie hasło mogłoby się bankowi spodobać, wróciliśmy do ich stoiska dumni, że coś sensownego wymyśliłam i wyszliśmy jak zaczął się pokaz mody. No zobaczyliśmy pierwszą modelkę, żebym miała pełen "pakiet wrażeń" z targów ślubnych. Wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad, nalaliśmy naszego pysznego domowego piwka ( tak dobrego Witbiera naprawdę jeszcze nie piłam, więc jeszcze większa radość w sercu, że udało się coś dobrego uwarzyć ) i wieczór spędziliśmy odpoczywając, ja przy książce a narzeczony przy grze komputerowej ;)



( Zdjęcie naszego autorstwa, oczywiście z naszym piwem :))

2 komentarze:

  1. Piwko dobrta rzecz:) a własnoręczne to już bije na głowę;)

    nigdy nie byłąm na targach ślubnych...pewnie gwar i ścisk:) ale co pooglądaliście to Wasze:) mam nadzieje, że pierwsze miejsce Wasze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak własne piwko to coś cudownego :) na co mamy ochotę to warzymy ;)ma tych targach jakoś dużo ludzi nie było.. w lutym są u nas większe, ale zobaczymy czy pójdziemy ;)

      Usuń